SPOŁECZNOŚĆ GMINY MODLIBORZYCE W DRODZE DO WOLNOŚCI W LATACH 1914-1918


           11 listopada 1918 roku jest dniem odzyskania przez Polskę niepodległości. Wielokrotnie powtarzane nazwiska: Piłsudski, Dmowski słusznie stały się synonimami bohaterów i twórców naszej niepodległości. Jednak czy wszystko to o czym czytamy w podręcznikach musiało być udziałem naszych przodków? Wszak nasi pradziadowie mieszkający i przebywający w Modliborzycach, Stojeszynie, Wierzchowiskach nie musieli w listopadzie 1918 roku wiedzieć o tym co działo się w Warszawie, Lwowie, Wilnie czy Krakowie. Niekoniecznie służyli w legionach, patrzyli na najważniejsze wydarzenia polityczne, raczej też nie rozmawiali z ówczesnymi mężami stanu.

          Jak wyglądała droga do niepodległości z punktu widzenia mieszkańców dzisiejszej gminy Modliborzyce? Jakie przeżywali trudności i co działo się na tym terenie między rokiem 1914 a 1918 a także w szczególnym dla Polaków roku 1920? Dodać trzeba, że kilka wojny i burzliwych wydarzeń zmieniło społeczeństwo polskie i jego mentalność. Zmieniło też obywateli naszego regionu.
Mottem, które dobrze pasuje do tematu prezentowanej tu pracy są słowa (prawda, że ekscentrycznego) historyka i publicysty Stanisława Cat-Mackiewicza: „Pomiędzy Polakami (w latach 1914- 1918) nie było żadnego porozumienia; przeciwnie była zawziętość i nienawiść, lecz gdyby każdemu z Polaków w tym czasie role rozdał reżyser nie zdziałali więcej dla dobra Polski niż to co uczynili w latach 1914-1918”. Cała publikacja składa się z fragmentów innych prac, które dotyczące przeszłości naszego regionu. W założeniu miała ona mieć charakter popularyzatorski toteż zrezygnowano z wyszczególniania przypisów i bibliografii.
           W 1914 społeczeństwo polskie w zaborze rosyjskim zdawało się być pogodzone z władzą zaborcy. Wprawdzie w 1905 roku ludność Modliborzyc, Wolicy i Stojeszyna wzięła masowy udział w demonstracjach patriotycznych i strajkach, ale dekadę później hasła tych protestów zostały zapomniane. Było oczywiste, że nieliczne szkoły ludowe nauczają w języku rosyjskim, (nauka w nich absolutnie nie była przywilejem dla wszystkich) wspomnienia 1863 roku uległy zatarciu, a w armii rosyjskiej jako oficerowie i szeregowi służyli Polacy. Na zewnętrznej ścianie kościoła w Modliborzycach znajduje się tablica a na niej imiona i nazwiska parafian poległych w I wojnie , służących w armii carskiej. Lista jest mocno niekompletna ale i tak jest to kilkudziesięciu młodych mężczyzn z niespełna siedmiotysięcznej parafii.
           Działania wojenne dotknęły terenów gminy Modliborzyce 23 sierpnia 1914 roku. Na szczęście dla mieszkańców Moskale nie przygotowali w Modliborzycach pozycji obronnych. Okopy usytuowane na Górze Chełm (oznaczone na austro- węgierskich mapach, z IX 1915 i II 1916) wykopano między wrześniem 1914 a czerwcem 1915. Nie brak wokół tego miejsca militarnych znalezisk (łuski i pociski nadające się do karabinu Mosin oraz Medal Pamiątkowy z lat 1877-1878). Od Zaklikowa (wówczas miejscowości granicznej) drogami przez Brzeziny- Stojeszyn- Słupie przemaszerowali do Modliborzyc żołnierze V korpusu pożońskiego a dokładniej 33 DP Honwedów. Honwedzi to dywizje węgierskie ale w tej konkretnej służyli Węgrzy, Niemcy i Chorwaci. Jak dotknęło to miejscowych? Otóż kilka godzin po zajęciu Modliborzyc wojacy CK rozstrzelali dwóch mężczyzn z miejscowości Słupie- Grabczycha oskarżając ich o ...szpiegostwo. Na nic zdały się tłumaczenie, że ci ludzie zmierzali do kościoła (była wszak niedziela). Niewielu dziś pamięta o tym, że w Modliborzycach i Stojeszyn kwaterowali najwięksi wodzowie armii CK: gen Paul Puhallo a w Stojeszynie gen. Adrian Weber.
Rosjanie postanowili przyjąć bitwę na wzgórzach pobliskiego Batorza. W tym terenie przeciwnikiem dla Austriaków była 45 i 47 DP Iwana Romanowicza Gierszelmana. Jest to następny „uśmiech ślepego losu”, ponieważ wojska carskie równie dobrze mogły wybrać linie obrony na wzgórzach Wolicy i Wierzchowisk.
          Zanim zaczęła się walka żołnierze CK zdążyli dać się we znaki naszym przodkom. Nie mogę zamilczeć o tym, czegośmy tu w nieszczęsnych stronach lubelskich doznali — o okrucieństwie i dzikości Węgrów. Co też oni z nami wyrabiali, czy to była zemsta jakaś, czy też dzikość i zamiłowanie do okrucieństwa? Po prostu znęcali się nad nami”.
           Zachowanie Honwedów z 33 dywizji było podobne, w czasie przemarszu przez ziemię modliborzycką. Szybko zrazili do siebie mieszkańców Wierzchowisk i okolicy: spalili okazały dobrze prosperujący browar w Wierzchowiskach, ścięli uświęcony krzyż powstańczy z 1863 roku. Dlaczego żołnierze węgierscy tak uczynili? Zgoda, że mogli nie mieć pojęcia o szerokim udziale ich przodków w Powstaniu Styczniowym. Mogło chodzić o zwykły akt wandalizmu. Przytoczę tu jednak twierdzenie ryzykowne, bo nie poparte źródłami pisanymi. Górujący na pozycjami węgierskimi krzyż był dla rosyjskiej artylerii celem, w który należało mierzyć. Wskazywał umiejscowione obok pozycje ogniowe Honwedów.
           Niemniej szczęście nie opuszczało gminy Modliborzyce; 24 sierpnia rosyjskie Korpusy Grenadierów przypuściły natarcie na linii Modliborzyce-Janów-Goraj. Wystarczy spojrzeć na mapę by stwierdzić, że Rosjanie postanowili obejść siły austriackie, których trzon stacjonował w Modliborzycach. Naprawdę chyba tylko przypadek zdecydował, że nie skierowano ataku bezpośrednio przez Modliborzyce i Stojeszyn..
           Honwedzi z 37 DP spodziewali się kontrataku. Gdy od Batorza – Pasieki nacierała rosyjska 47 Dywizja Piechoty. Węgrzy cofnęli się z Wierzchowisk. Nie oddali natomiast stanowisk w Wolicy, z których przypuścili kontrataki na bagnety. Ta wzmianka jest godna odnotowania, bo w większości starć na froncie wschodnim sukcesy w walce „na bagnety” należały do Rosjan. Straty po obydwu stronach(w zmaganiach o pozycje wolickie), były relatywnie mniejsze niż na pozostałych odcinkach frontu. Ale stanowiska wolickie nie były głównym celem rosyjskiej 47 DP. Większa część tej dywizji uderzała w kierunku Polichny, gdzie ulokowała się austro- węgierska 37 Dywizja Piechoty. Zacięte walki trwały do godziny 14, potem żołnierze CK wycofali się z pozycji w Polichnie zdobytych z trudem poprzedniego dnia. Mimo sukcesu 47 DP musiała, pod koniec dnia, cofnąć się w kierunku Batorza. W przeciwnym razie znalazłaby się w okrążeniu. Co groziłoby jej unicestwieniem.
Zapewne dziś te kilka słów, prezentowanych poniżej, w języku rosyjskim nie zrobi na czytelniku wrażenia, ale jest to fragment rosyjskiego rozkazu do natarcia, które ominęło położoną w dolinie gminę Modliborzyce. Ponad 100 lat wcześniej te kilka słów naprawdę wiele znaczyło dla naszych przodków...
          В соседней 5-й армии XXV корпус, наступая на Замостье, к вечеру занял 1-й бр. 70-й дивизии район Избица-Тарногура, находясь, таким образом, почти в одном переходе на уступе сзади и восточнее гренадерского корпуса. 1-я австр. армия, после ряда удачных боев на линии Аннополь - Модлиборжице. продвигалась своим левым крылом за отступающим XIV корпусом, отход которого к Уржендову и Краснику был установлен летчиками. К вечеру 23-го августа части 1-й армии находились: 12-я пех. дивизия- севернее Сухо-Вулька; I корпус - в районе Сухо-Вулька - Госцерадов; V корпус - в районе Полихна - Андржеев - Янов; X корпус - в районе Горай- Дыли - Белгорай; 9-я кав. дивизия- в районе Фрамполь – Щебрежин. 
          Po sukcesie armii CK pod Kraśnikiem teatr walk przeniósł się na wschód. Powiaty, janowski i biłgorajski znalazły się pod zarządem armii Austro - Węgier na ok. dwa tygodnie.
          W czasie sierpniowych walk zniszczeniu uległy okolice Kraśnika i Frampola. Modliborzyce oraz Janów ominęły bezpośrednie działania wojenne. W Wierzchowiskach podczas walk zniszczeniu uległ miejscowy dworski browar i pamiątkowy krzyż powstańców z 1863 roku.
          We wsi Biała wojacy CK wycofując się dokonali profanacji i zniszczenia kościoła w odwecie za rzekome sprzyjanie Moskalom. Podczas odwrotu drewniany kościółek w Białej został przez Austriaków podlany benzyną i podpalony przy „skocznych dźwiękach orkiestry wojskowej”. Zniszczyli też budynek nowo powstałego gimnazjum Diejewa w Janowie.
Ofensywa Austro-Węgier nie trwała długo. Już z początkiem września inicjatywę na froncie galicyjskim przejęli Rosjanie. Front po raz drugi przetoczył się przez dorzecze Wisły i Sanu.
W dniu 27 sierpnia, głównodowodzący frontem południowo – zachodnim gen. Mrozowski podjął decyzję, aby 4 Armia zaprzestała natarcia i umocniła się na zajętych pozycjach. Jednakże, dość łatwo osiągnięte przez nią sukcesy wkrótce spowodowały zmianę tego rozkazu: Mrozowski rozkazał wznowienie natarcia i pościg za przeciwnikiem. Żołnierze CK masowo poddawali się do niewoli. Coraz bardziej szwankowało zaopatrzenie: brak żywności i amunicji. Po przygotowaniu artyleryjskim 1 Gwardyjska Dywizja Piechoty 28 sierpnia o (godzinie 9.00) poderwana została do ataku. Pułk Preobrażeński do południa zajął wzgórza na południowy – zachód od Władysławowa. Pułk Siemionowski zaś zdobył Urszulin, a następnie idąc w ślad za przeciwnikiem, stanął na nocleg w Woli Gałęzowskiej. Izmaiłowcy wzięli udział w natarciu i pościgu za wycofującym się przeciwnikiem, po czym stanęli na nocleg we wsi Dębina. Linie austriackie zostały przerwane również na odcinku działania 2 Gwardyjskiej Dywizji Piechoty jeszcze tego samego ranka. Austriacy rozpoczęli odwrót na głębokie tyły. Sztab 1 Armii rozkazał wojskom wycofać się jeszcze w nocy z 27 na 28 sierpnia na linię: Frampol – Gościeradów – Świeciechów. V Korpus austriacki (14, 33 i 37 dywizje piechoty) wycofał się na linię: Blinów – Zdziłowice. Korpus niemiecki natomiast na linię: Zdziłowice – Branew. Na każdym odcinku frontu zaznaczała się przewaga Rosjan. Zarówno w artylerii jak też w wojskach piechoty. W odpowiedzi na te posunięcia 4 Armia rosyjska rozpoczęła pościg za wycofującymi się Austriakami i Niemcami zakończony zajęciem linii: Wilkołaz – Zakrzówek – Batorz – Ponikwy, co nastąpiło pod wieczór. Natomiast 1 Gwardyjska Dywizja Piechoty w kolumnie marszowej przemieściła się w rejon Sulowa. Część Korpusu Grenadierów, włączonego do grupy gen. Mrozowskiego, odesłano na tyły bo Korpus Grenadierów był wówczas ”mocno wykrwawiony”. Rozkazy szybkiego przełamania frontu w walce na bagnety przynosiły skutek, ale kosztowały życie setek żołnierzy. Na prawym skrzydle, w okolicach Kraśnika, nacierał XVI Korpus Armii. Zajmująca lewe skrzydło 2 Gwardyjska Dywizja Piechoty przeszła w rejon Batorza.
          W tym czasie wojska 1 Armii austriackiej miały jeden cel- wycofać się na południe, do twierdzy Przemyśl. Osłaniały je niemieckie Korpusy Landwehry, które zajęły pozycje na linii: Godziszów – Wolica.
          Austriacka 110 Brygada Piechoty Pospolitego Ruszenia zajęła wzniesienia Wolickie w kierunku na Andrzejów. W przypadku gdyby doszło do starcia z doborowymi jednostkami izmajłowskimi i siemionowskimi, „Landwehrowcy” byliby bez szans. Bitwa skończyłaby się dla nich rzezią. Dramatyczne były by wówczas losy mieszkańców Wolicy i Kolonii Zamek. Szczęśliwie jednak Rosjanie wstrzymali atak w tym rejonie, kierując się na Kraśnik. Pobita i wyczerpana 1 Armia Dankla zdołała się wycofać bez większych problemów w kierunku Janowa Lubelskiego i Biłgoraja. Źródła austriackie wskazują dwie trasy odwrotu wojsk Dankla: odwrót „gościńcem” przez Janówek-Kawęczyn, oraz przemarsz przez Modliborzyce-Janów; traktem dzisiejszej S-19.
Brak jest informacji by któraś ze stron walczących dopuszczała się zbrodni wojennych na wziętych do niewoli przeciwnikach. Jeśli chodzi o politykę władz okupacyjnych (zarówno rosyjskich jak i austro-węgierskich) wobec cywilów, postępowania takie, w powiatach janowskim i kraśnickim (choć sporadycznie) miały miejsce.
           Osobnym tematem jest zaopatrzenie i ekwipunek żołnierzy zmagających się w bitwach kraśnickich. Nie brak informacji (wspomnień uczestników) o fatalnym zaopatrzeniu (braki mundurowe, braki obuwia), przestarzałych lub niesprawnych karabinach. Świadkowie podkreślają często fatalne dowodzenie (po obydwu stronach frontu), obojętność sztabu na niepotrzebne straty w ludziach.
Rosjanie zajęli tereny swojego dawnego zaboru. Jednak od września 1914 do lipca 1915 prowadzili politykę jako okupujący, tworząc z tych ziem strefę przyfrontową. Okupacyjną władzę wojskową sprawował XIV korpus rosyjski i tzw. Samodzielny Korpus Żandarmów. Między Kraśnikiem, Janowem i Biłgorajem rozlokowane zostały jednostki: 13 Narwski Pułk Huzarów Jego Cesarskiej Mości Cesarza Niemieckiego i Króla Pruskiego Wilhelma II oraz Ułański Pułk Lejb-Gwardii Cesarza Rosyjskiego. Były to jednostki elitarne armii carskiej. Dobrze wyszkolone i zaopatrzone. Podczas stacjonowania na terenie kraśnik, Janów, Biłgoraj nie sprawiały większych problemów cywilom. Ponadto jako wojska żandarmeryjne wpływały na sprawniejszy przemarsz wojsk rosyjskich przez okoliczne miejscowości.
          Sympatie prorosyjskie ulegną radykalnej zmianie latem 1915 roku. Kiedy Moskale wycofując się z ziem Królestwa Polskiego rozpoczną politykę rekwizycji i taktykę spalonej ziemi.
          W listopadzie 1914 roku w Modliborzycach pojawili się żołnierze rosyjscy. Na kwaterę zajęli budynek szkoły. Lekcje przestały się odbywać a po odejściu Rosjan budynek i cały sprzęt szkoły nie nadawał się do użytku. Zapewne z tego czasu pochodzą wzmiankowane już okopy na Górze Chełm.
          W całej Lubelszczyźnie podczas I wojny światowej wykopano setki kilometrów okopów. Mieszkańcy wsi często chętnie podejmowali pracę przy budowie okopów i umocnień wojskowych. Było to zajęcie przynoszące wysokie zarobki. Dozór przy tego typu robotach w wielu wypadkach był dość słaby, stąd zatrudnieni pracowali czasem tylko po kilka godzin, biorąc zapłatę za cały dzień. W niektórych rejonach, chłopi porównywali nawet płacę przy kopaniu okopów, do zarobków w Ameryce.
          Armia carska kontynuując ofensywę przerzucała dywizje na zachód: „Wszystkimi drogami i gościńcami ciągną pułki wojska rosyjskiego z taborami, armatami i jaszczami z armatnimi pociskami na zachód, front rosyjsko-austriacki i rosyjsko-niemiecki. W sklepach daje się odczuć brak różnych towarów, środków żywnościowych a szczególnie soli i nafty..”
W toku walk przybywało rannych i chorych żołnierzy. W rejonie sierpniowych walk powstało 10 polowych szpitali wojskowych.
          Jeden ze szpitali założono w Modliborzycach. Kłopot dla mieszkańców nie polegał na istnieniu tego lazaretu, ale w tym, że był to szpital dla zarażonych chorobami zakaźnymi. Jego umiejscowienie było fatalne. W budynkach przykościelnych, czyli w okolicy gdzie gromadzi się dużo osób. Na skutki nie trzeba było długo czekać. Epidemia czerwonki przeniosła się na cywili. Wirus zebrał obfite żniwo w Modliborzycach, Janowie, Frampolu, Kraśniku. Ofiar zarazy było znacznie więcej niż zabitych podczas bezpośrednich działań wojennych. To przede wszystkim epidemia zdziesiątkowała modliborzycką społeczność w czasie I wojny światowej. Śmiertelność musiała być tu wysoka skoro sami Rosjanie zdecydowali się na szybszą likwidację lazaretu. Straty ludzkie dla powiatu janowskiego są trudne do oszacowania. W ciągu lat 1913-1921 ubyło na tym terenie 23.949 osób co stanowiło 15,4% ogółu liczby ludności na tym terenie.
           Najmniej w całym powiecie janowskim ucierpiał budynek kościoła parafialnego w Modliborzycach. Być może właśnie z racji umiejscowienia tam lazaretu dla chorych. Straty parafii poniesione w wyniku działań wojennych w okresie I wojny światowej ocenione zostały skromnie na 245 rubli. (zestawienie Wiercieńskiego). W Wykazie zniszczonych i uszkodzonych budowli oraz strat materialnych spowodowanych działaniami nieprzyjacielskich wojsk przy starciach zbrojnych z wojskami rosyjskimi w Diecezji Lubelskiej w 1914 r. wymieniono wyłącznie zniszczenie ogrodzenia kościoła w czasie „zajęcia na szpital”.
           W 1915 roku nastroje wobec Rosjan nie były już przyjazne. Teraz wybawienie przed „bieżaństwem” i taktyką „spalonej ziemi” niosły nadchodzące wojska państw centralnych. Działania wycofujących się Moskali przynosiły tragiczne skutki. Ludność cywilna często skutecznie broniła swoich domów i rodzin unikając tragicznego losu wygnańców. Tempo natarcia armii austo-węgierskiej było szybkie. Rosjanie nie zdążyli przygotować zwartej linii obrony, mimo dobrze przygotowanych pozycji w Janowie Lubelskim. Podobnie bezużyteczne okazały się pozycje obronne w Modliborzycach, z których armia carska pospiesznie wycofała się 29 czerwca. Uchodzący z Modliborzyc Moskale zaczęli niszczyć zabudowę miasteczka (spłonęła niewielka część budynków). Józef Wolski- chorąży Straży Pożarnej z Modliborzyc wspomina tylko o dwóch spalonych budynkach. Przed całkowitym zniszczeniem zabudowań i tragedią „bieżaństwa” ocaliło mieszkańców nadejście żołnierzy z 32 pp. Landwehry. Trudno nie zwrócić uwagę, że to kolejny już szczęśliwy obrót wydarzeń dla ludzi, którzy znaleźli się w samym środku I i II bitwy kraśnickiej.
Austriacy przejęli we władanie Lubelszczyznę. Zaczął się czas niekończących się rekwizycji i nędzy ludności cywilnej. W Modliborzycach zawiązuje się lokalny oddział POW. Jest liczny i powiązany w innymi organizacjami na terenie województwa lubelskiego. Jego członkowie: Stachurski, Małek, Ptaszek, Dziadosz, Krasowski, Zieliński, Orłowski, ludzie z różnych środowisk i w różnym wieku, którzy potrafili zjednoczyć swoje wysiłki w walce o niepodległość.
            Należy też wspomnieć ciekawą kulturalno- oświatową inicjatywę mieszkańców osady. W 1916 roku w zniszczonych pożarem i epidemią Modliborzycach lokalni działacze Polskiej Organizacji Wojskowej przygotowali i wystawili sztukę pt. „Kościuszko w Petersburgu”. Grono aktorów rekrutowało się z lokalnej młodzieży: Maria Stec, Bronisława Stachurska, Edward Stachurski, Dziadosz, Antoni Zieliński. Na spektakl przybyli widzowie z Chodla i Biłgoraja.
            Od 1916 na terenie Modliborzyc odbywają demonstracje religijno- patriotyczne, zorganizowane przez miejscową organizację POW, które przybrały na sile wiosną 1918 roku. Również wiosną tego roku na zebraniu gminnym w Modliborzycach zapadła uchwała o otwarciu szkoły w każdej wsi. Ustanowiono w 1916 roku Rade Szkolną, przekształcono na Dozór Szkolny. Coraz większe jest niezadowolenie z rządów „austriackich” a jednocześnie narasta lokalny opór i coraz liczniejsze i mniej pokojowe są demonstracje i protesty miejscowej ludności. Wszystkie te wydarzenia odbywały się wśród szalejącej epidemii tyfusu i czerwonki, które to epidemie pochłonęły więcej ludności cywilnej niż działania wojenne.
             Listopad 1918 roku nie przyniósł dla lokalnej ludności znaczących zmian. Jednostki wojskowe i policyjne upadającego państwa CK (dodać trzeba składające się z Polaków z Galicji) bez walki oddały broń lokalnym członkom POW; bez przeszkód odwieziono ich do najbliższych stacji kolejowych. Scenariusz „rozbrajania” , chociaż to chyba zbyt wielkie słowo, wojsk CK w Modliborzycach i Wierzchowiskach był bardzo podobny, być może rację miał Józef Wolski pisząc po latach, że Galicyjaki od dawna chcieli oddawać karabiny i jechać do domu. Członkowie lokalnego POW wstępowali do tworzonego Wojska Polskiego; zapewne entuzjazm musiał udzielać się wszystkim mieszkańcom. Od początków listopada władzę przejmowały lokalne samorządy co niewątpliwie wpłynęło na nastroje patriotyczne. Wydaje się, że najbardziej zauważalne było tworzenie sieci lokalnych szkół, które zaczęły nauczać w języku polskim. Utożsamianie niepodległości z działalnością polskich szkół potwierdza Jan Pietras. Natomiast bezspornym faktem są uroczyste kazania wygłaszane przez proboszcza Olechowskiego. No i chyba najbardziej zauważalny symbol niepodległości na budynkach urzędów: szkoły, gminy, biblioteki, umieszczono emblemat odrodzonego państwa polskiego czyli Białego Orła.


Posłowie czyli między 1918 a 1920 rokiem

          Lata 1918-1920 były dla lokalnej społeczności nie tylko czasem patriotycznego uniesienia. Epidemia tyfusu wciąż nie ustępowała a kraj był zagrożony przez wojska bolszewickie. W powiecie janowskim i w gminie Modliborzyce nie było walk związanych z wojną. Bolszewiccy kawalerzyści dotarli czasowo w okolice Frampola, ale do Armii Polskiej licznie zgłaszali się ochotnicy z naszego terenu. Najbliższe punkty werbunkowe znajdowały się w Janowie i w Kraśniku. Wielu nie powołano jednak do wojska; szczególnie ochotnicy zgłaszający się od września 1920 roku nie byli już tak licznie przyjmowani. Odmowę przyjęcia do armii otrzymał np. Jan Pietras; w uzasadnieniu odmowy napisano, że jest więcej potrzebny do pracy w administracji i oświacie oświacie niż w walce orężnej. Podobną odmowę otrzymywali też tutejsi rolnicy i robotnicy z Modliborzyc, Stojeszyna, Wolicy. Rzadko poruszane jest zagadnienie działającej na tych terenach propagandy bolszewickiej oraz działających w okolicy uzbrojonych band, które tak jak po II wojnie utrzymywały si z rabunków. Wspomina o nich Marian Jaremkiewicz ówczesny komendant posterunku policji w Modliborzycach. Problem musiał być znaczący skoro młody i energiczny komendant pod wpływem gróźb i pogarszającego się stanu zdrowia musiał zrezygnować z pracy w policji. Nie bez znaczenia jest by wspomnieć o stale powtarzanym na terenie gminy Modliborzyce zarządzeniu o konieczności oddania broni i wszelkiego uposażenia wojennego armii walczących; ostatni taki komunikat ogłoszono jeszcze w 1924 roku.

Opracowanie
Marek Mazur