Miejsce, w którym znajdowała się posesja Wolskich jest dziś niezamieszkałe. Przy głównej ulicy resztki starych budynków porosłe drzewami i krzewami wskazują na „dawne czasy” świetności tego gospodarstwa. Obok niski domek, w którym mieszkał i przyjmował pacjentów słynny „modliborski doktor” czyli felczer Kazimierz Zieliński. Kilka posesji dalej znajdował się dawny posterunek austriackiej żandarmerii. Jednym słowem swego czasu było to niemal centrum miasteczka czy raczej ówczesnej osady Modliborzyce. Tu zamieszkiwała rodzina znanego i cenionego Józefa Wolskiego oraz jego zięcia Wiktora Tomiło.

W latach czterdziestych stał tu okazały dom (z jedną ścianą od frontu ulicy wykonaną z cegły) reszta domu była drewniana. Posesja była ogrodzona płotem, na jej terenie była bardzo duża stodoła, budynki gospodarskie, stajnia obora chlew i różne pomieszczenia gospodarcze zbudowane z kamienia. Na podwórku w pobliżu domu była studnia -żuraw; woda była używana tylko do celów gospodarczych, po wodę do gotowania chodziło się na rynek do pompy. Obok rosła okazała rozłożysta grusza a w pobliżu stodoły rósł bardzo wysoki dąb. Podwórze porośnięte trawą po którym chodził drób a w budzie obowiązkowo przyjaciel i oczko w głowie rodziny pies. Wszystko było bardzo okazałe i dla mnie wtedy malej 7-letniej wnuczki (Józefa Wolskiego) bardzo duże1. Tak domostwo Wolskich i Tomiłów opisała Anna z Wolskich Turecka, której wspomnienia stały inspiracją do napisania prezentowanej tu publikacji.

     Józef i Julia Wolscy z dziećmi: Leonem, Felicją i najmłodszym Franciszkiem. Zdjęcie z ok. 1913 roku.       Natomiast „szkoła u Wolskich” była usytuowana na ówczesnych obrzeżach osady, przy końcu ulicy Długiej. Przed laty była tam działka rolna oznaczona w tabeli likwidacyjnej pod numerem 63 należąca do rodziny Wolskich2. Na tej posesji znajdowały się drewniane budynki gospodarcze, w których funkcjonowała szkoła. Znamienne jest też, że od rodziny Wolskich, po raz ostatni w historii Modliborzyc wynajęto prywatne lokum na potrzeby oświatowe. Nazwa zawarta w niniejszej publikacji jest oczywiście umowna, używana w mowie potocznej, równie dobrze można było mówić o szkole u Kowalów, Tomiłów, Dziadoszów, Pikulów...
              Otóż szkoła w Modliborzycach kojarzy się dziś z okazałym budynkiem, w którym znajduje się szereg dużych i dobrze wyposażonych klas czyli sal lekcyjnych. Oczywiście nie można zapomnieć o tym, że w szkole jest też duża sala gimnastyczna, stołówka, boisko, świetlica, biblioteka i całe mnóstwo innych pomieszczeń niezbędnych do funkcjonowania placówki oświatowej. Takie wyobrażenie szkoły jest dziś sprawą oczywistą i trudno go zastąpić innym dużo skromniejszym obrazem. Ale nie zawsze tak tak było. W kilkuset letniej historii Modliborzyc to lokalizacja budynku czy może raczej „ izby dla dziatwy szkolnej” zmieniała się wielokrotnie. Nieważne czy była to szkoła parafialna, ludowa, powszechna, publiczna...miejsce, w którym odbywało się nauczanie młodzieży na terenie Modliborzyc zmieniało swój adres wielokrotnie. Dokładniej, wedle bardzo ostrożnych ustaleń, kilkanaście razy; przy czym wspomnieć trzeba o istnieniu na terenie miasteczka szkół dla młodzieży żydowskiej czyli chederów, w których nauczał mełamed.
Rzeczona „szkoła u Wolskich” funkcjonowała niemal dziesięć lat; do czasu oddania do użytku nowego, dużego, budynku szkoły umiejscowionego w sąsiedztwie kościoła. Rzecz ciekawa według relacji wnuczki Józefa Wolskiego- pani Anny Tureckiej, która w latach okupacji zamieszkała w Modliborzycach, uczęszczała do miejscowej szkoły i ukończyła klasę pierwszą; losy rodziny Wolskich są mocno powiązane z funkcjonowaniem tejże placówki i rzeczywiście wraz z jej wygaśnięciem w Modliborzycach zanikło też nazwisko Wolski. Zanikło, może za wyjątkiem płyty nagrobnej na cmentarzu w Modliborzycach, gdzie znajduje się miejsce spoczynku Józefa i Julii Wolskich.
Przed rokiem 1939 w Modliborzycach istniał wydzielony budynek szkolny gdzie odbywały się zajęcia edukacyjne w ramach szkoły powszechnej III stopnia w jego sąsiedztwie umieszczono bibliotekę i inne pomoce naukowe. Wprawdzie ten wydzielony budynek posiadał salę lekcyjną, ale tylko jedną. Potrzeby lokalowe były znacznie większe toteż na sale lekcyjne wynajęto i zaadaptowano pomieszczenia należące do Wójcików, Pikulów i Tomiłów. Natomiast w planach samorządu była budowa nowoczesnego, obszernego lokum szkoły a także zorganizowanie szkoły I stopnia w Michałówce. Niestety te plany zniweczył wybuch II wojny światowej.
            Podczas bombardowania 15 września 1939 roku wspomniany, jednoklasowy budynek szkoły w Modliborzycach został zniszczony. Zniszczeniu uległy też inne domy na terenie osady toteż znalezienie nowego lokum i przystosowanie go do zajęć lekcyjnych z pewnością nie było sprawą prostą. Mimo wszystko, już w 1939 roku pracę oświatową wznowiono. Jako miejsce do prowadzenia zajęć lekcyjnych zaadaptowano przykościelny budynek Akcji Katolickiej, lokal w prywatnym budynku Jana Dziadosza oraz budynki przy ulicy Długiej, na wspomnianej powyżej posesji Józefa Wolskiego3. Dlaczego akurat na posesji Józefa Wolskiego ulokowano szkołę? W zwyczaju było wszak by instytucje publiczne lokować w centrum miejscowości. Ale sytuacja była w wyjątkowa i znalezienie jakiegokolwiek lokalu nie było łatwe, więc wynajęto to co można było wynająć. Niemniej usytuowanie szkoły w takim miejscu musiało się sprawdzić bo wynajem lokalu przeciągał się jeszcze kilka lat po wojnie. Tak na marginesie usytuowanie szkoły na obrzeżach miejscowości a nie w centrum okazało się lepszym pomysłem; plac przeznaczony do budowy „tysiąclatki” a także nowszej części szkoły przy ulicy Ogrodowej, również znajdował się się na ówczesnych obrzeżach Modliborzyc.
Właściciel nieruchomości pan Wolski w latach trzydziestych pobudował na swojej działce okazałe drewniane budynki „trzy drewniane domy mieszkalne z dwoma izbami, każdy z myślą o swoich dzieciach”, był wszak jednym z zamożniejszych gospodarczy w Modliborzycach, więc inwestycja mogła mieć tez różne gospodarcze zastosowania.

Józef Wolski z córką Felicją, zięciem Wiktorem i ich dziećmi.
         Józef Wolski urodzony w 1864 roku był nie tylko jednym z zamożniejszych gospodarzy ale był też osobowością zasłużoną dla Modliborzyc. Współtworzył modliborzycką Ochotniczą Straż Pożarną i był jej pierwszym chorążym. Przez wiele lat wiele lat sprawował funkcję sołtysa, którą przejął jego zięć Wiktor a potem wnuk Roman. W 1887 roku Józef zawarł związek małżeński z Julią Pietras. Z trójki dzieci dzieci Julii i Józefa córka Felicja wyszła za mąż za wspomnianego Wiktora Tomiło, najstarszy syn Leon ukończył szkołę średnią i został pracownikiem poczty a najmłodszy syn Franciszek Wolski urodzony w 1904 roku po ukończeniu gimnazjum wstąpił do seminarium nauczycielskiego w Szczebrzeszynie, tam zdał maturę w 1927 roku. Następnie ukończył szkołę podchorążych i w końcu lat dwudziestych rozpoczął pracę w szkole w pod zamojskich Udryczach i Stańcu4. Wtedy nawiązał bliższą znajomość ze swoją przyszłą małżonką, pochodzącą z Zamościa, córką urzędnika magistratu Zamojskiego- Wandą Olszewską. Franciszek i Wanda znali się od dawna bo mieszkająca w Modliborzycach matka słynnego felczera Kazimierza – pani Wanda z Olszewskich Zielińska była ciotką żony Franciszka Wolskiego. Mało tego: Wolscy i Zielińscy sąsiadowali ze sobą a Wanda Zielińska była też chrzestną Franciszka Wolskiego. Córka Franciszka i Wandy Wolskich wspomina: „Mama (Wanda Olszewska) szczególnie upodobała sobie pobyty wakacyjne a czasem i świąteczne u swojej cioci Wandy Zielińskiej w Modliborzycach gdzie wspólnie z Jej synami Antonim, Kazimierzem, Ignacym wspaniale się dogadywali i miło spędzali czas. W czasie jednego z pierwszych pobytów u cioci poznała syna najbliższych sąsiadów Franciszka Wolskiego którego matką chrzestną była właśnie Wanda Zielińska (matka felczera). Znajomość z czasem przerodziła się w sympatię, miłość zakończona małżeństwem 30 XII 1930 r.”.
          Młodzi państwo Wolscy do końca dwudziestolecia międzywojennego pracowali w szkole w Chomęciskach Dużych niedaleko Zamościa. W tej sytuacji Józef Wolski chyba nie mógł odmówić prośbie wynajęcia części swojej posesji na potrzeby oświatowe. Wynajęta placówka posiadała trzy sale lekcyjne, w tym czasie większość wynajętych lokali posiadała jedną salę lekcyjną. Budynki były ogrzewane, a warto dodać, że ówczesny standard lokalu podwyższały znajdujące się w nich piece kaflowe. Obok budynków umiejscowiono toaletę, prościej rzec typową „sławojkę” co było jak najbardziej standardem tamtych czasów. Za szkołą ciągnęły się pola uprawne, las oraz drzewa owocowe, o których wspomina Hipolit Trojanowski5. Oczywiście sad i jego owoce pozostawały własnością właściciela działki, niemniej zdarzało się często, że bez wiedzy właściciela korzystali z niego sami uczniowie. Hipolit Trojanowski wspomina, że podczas jednego z odwiedzin w sadzie Józefa Wolskiego, uzbrojony w kij, właściciel stanowczo odprawił nieproszonych gości6.
           Ale lata wojny i okupacji to czas biedy i ludzkich tragedii. Od 1939 roku schronienie w osadzie znalazło wielu uchodźców wypędzonych z Polski centralnej, tu też, z rozkazu Niemców, skierowano transport tysiąca Żydów z Wiednia i Pragi. Chociaż odczuwano brak wszystkiego a przede wszystkim żywności, wszyscy oni znaleźli schronienie w skromnych domostwach mieszkańców osady i okolicznych wsi. W Modliborzycach powstała delegatura Rady Głównej Opiekuńczej zajmująca się pomocą dla najbardziej potrzebujących. Dożywianie dzieci i młodzieży szkolnej zorganizowano „w szkole u Wolskich” gdzie podawano odciągane mleko, marmoladę z buraków i chleb, a także w sąsiedztwie, w domu u Maślacha, gdzie w 1942 przebywały matki z dziećmi wysiedlone z Lublina7. Jesienią 1942 roku w szkole powszechnej w Modliborzycach zaszły zmiany; budynki szkolne, w tym „szkołę u Wolskich” zajęli Niemcy, naukę przerwano. Zaczęła się eksterminacja ludności żydowskiej, zarówno miejscowej jak i Żydów przywiezionych z Wiednia i Pragi. Kilka wieków kultury miejscowych chasydów zostało bezpowrotnie zniszczone. Chociaż życie codzienne i sąsiedztwo dwóch kultur wcale nie musiało zawsze być sielankowe to na powojennej Lubelszczyźnie szybko utarło się powiedzenie, chyba ciekawie oddające to współżycie i pewną nostalgię za minionym czasem: „Z Wami było trudno a bez Was to tu nudno”8.
           W początku października 1942 roku Niemcy zamordowali dyrektora szkoły – Stanisława Torlę, zastąpił go Marian Jaremkiewicz, z kolei po nim funkcję dyrektora objęła Adela Torla. Zygmunt Jaremkiewicz wspomina, że po opuszczeniu budynku szkolnego przez oddział niemiecki „ze ścian i podłogi trzeba było usunąć plamy krwi”; być może wówczas zapadła decyzja by budynek szkoły pomalować na zielono. To przypuszczenie potwierdza relacja Marka Pietrasa: „Stara szkoła przy ulicy Długiej od czasów wojny była w kolorze zielonym bo Niemcy rozstrzelali tam ludzi i zamalowano plamy krwi” 9. Szkoła u Wolskich wznowiła swoją działalność około połowy października kiedy „ Ukrainiec nakazał ojcu (Marianowi Jaremkiewiczowi) podjąć naukę w szkole”10. Nauczanie nie było już przerywane a budynek „szkoły u Wolskich” był stale wykorzystywany do czasu oddania do użytku lokum w sąsiedztwie kościoła.
          Los wygnańców stał się też udziałem rodziny Wolskich. Pan Franciszek w sierpniu 1939 roku został powołany do wojska i w stopniu porucznika piechoty walczył w kampanii wrześniowej. Po powrocie do Chomęcisk, Niemcy aresztowali go 13.11. 1939 roku i jako jeńca wojennego osadzili w Zamościu, potem przewieziono go do Radomia. Udało mu się zbiec z transportu na stacji kolejowej w Strzemesznie i odtąd do końca wojny ukrywał się na Lubelszczyźnie11. Wanda z Olszewskich Wolska prowadziła szkołę w Chomęciskach Dużych do 1942 roku. Czyli do czasu wysiedleń mieszkańców Zamojszczyzny. W końcu listopada 1942 pani Wanda została wysiedlona i wraz z innymi osadzona w obozie przejściowym w Zamościu. Przy zaangażowaniu znajomych i szczęśliwym zbiegiem okoliczności udało się jej przewieźć dzieci, dziesięcioletniego Wiesława i sześcioletnią Annę, do zaprzyjaźnionej rodziny Dziubów z Zamościa a stąd przewiezione zostały pociągiem do Lublina, do siostry pani Wandy -Janiny Olszewskiej. Jak się wkrótce okazało nie był to ostatni wojenny exodus dwójki małych Wolskich i ich matki. Otóż pani Wanda z obozu w Zamościu została wywieziona na roboty do Niemiec a ściślej do Berlina gdzie pracowała przy produkcji membran i innych akcesoriów głośnikowych12.

Franciszek i Wanda Wolscy
           Natomiast Wiesław i Anna nie mogli zostać dłużej u ciotki Janiny. Ustalono, że dzieci znajdą schronienie w Modliborzycach; w domu ich dziadka Józefa Wolskiego. Podróż z Lublina do Modliborzyc w grudniu 1942 roku nie była sprawą łatwą ani przyjemną: „Było bardzo zimno. Umieszczeni na pace samochodu, który przewoził jakieś towary do Modliborzyc, na podłodze na kocach, przykryci jakimiś burkami”.
          Lata okupacji a szczególnie rok 1942 był dla mieszkańców Modliborzyc czasem nieszczęść, tragedii, unicestwienia lokalnej społeczności żydowskiej. We wspomnieniach Zygmunta Jaremkiewicza to „Czas nędzy, w którym wielu zabili Niemcy i wielu zmarło od głodu i tyfusu”. Zupełnie inaczej wspomina to miejsce i czas wówczas sześcioletnia Anna z Wolskich Turecka: „Na miejsce (do domu Józefa Wolskiego) dotarliśmy około godziny jedenastej w nocy po wypiciu gorącego mleka położono nas spać. Przyjechaliśmy tuż po świętach Bożego Narodzenia. Poranek był dla mnie szokiem; otwieram oczy i widzę coś pięknego i kolorowego nad nami. Choinka wisząca u sufitu. Cudo w tym szarym i smutnym świecie”. Jedynym zmartwieniem sześcioletniej Anny było: „ażeby choinka nie spadła toteż stale zaglądałam do pokoju i dopytywałam się jak ona się trzyma”.
           Z początkiem roku 1943 do „szkoły u Wolskich” został zapisany nowy uczeń- Wiesław Wolski, jego siostra Anna rozpoczęła naukę w klasie pierwszej dopiero we wrześniu tego roku, niemniej najmłodsza z rodziny Wolskich była pilną obserwatorką życia codziennego mieszkańców osady: „Połowa mieszkańców była ze sobą spokrewniona, pojawienie się nowych lokatorów u Wolskich spowodowało, że stale stale ktoś wpadał by zobaczyć te dzieci. Sąsiadem był ogólnie szanowany doktor Zieliński ; no i jego gospodyni Mańka, bo wszyscy tak na nią mówili. Na rynku znajdowała się pompa, do której wszyscy mieszkańcy chodzili po wodę do picia i gotowania, to było najważniejsze miejsce dla całej społeczności”. Warto tu dodać, że studni na prywatnych posesjach mieszkańców było sporo (studnia była np. na posesji Wolskich), ale wodę czerpaną z nich przez długi czas używano tylko do celów gospodarczych. Dom Józefa Wolskiego „postawnego staruszka z długimi wąsami i radosnym uśmiechem składał się z sieni dzielącej go na dwie części. Po prawej było wejście do pokoju Tomiłów ( 5 osobowej rodziny). Po przeciwnej stronie domu pomieszczenia były nieco mniejsze”.
           Wkrótce do mieszkańców dołączyła też pięcioosobowa rodzina starszego syna pana Józefa- Leona Wolskiego, wypędzona ze Zdołbunowa. W stosunkowo niewielkim domu przez wiele miesięcy zamieszkiwało 14 osób, w tym ośmioro dzieci. Co ważne taka sytuacja nie była odosobniona, rzec można, że w czasie okupacji u większości mieszkańców osady i okolicznych miejscowości mieszkali ludzie, którzy znaleźli tu schronienie.
Jak wspomniano powyżej Wanda Wolska od jesieni 1942 roku przebywała w Niemczech. Jej szybki powrót do przebywających w Modliborzycach dzieci nie byłby możliwy gdyby nie zbieg okoliczności i pomoc ludzi, dzięki którym szczęśliwie sfinalizowano powrót pani Wandy.Wanda Wolska z dziećmi: Wiesławem i Anną- bohaterką niniejszej opowieści
       W domu zaprzyjaźnionych z Wolskimi państwa Dziubów w Zamościu kwaterował niemiecki kapitan, z pochodzenia Austriak -Otto Peters jego zadaniem było konwojowanie żołnierzy i robotników wracających i wyjeżdżających z Niemiec. „Gdy powiedziano mu o sytuacji Wolskiej zaproponował, że zrobi co w jego mocy by pani Wanda wróciła do kraju. Podkreślał stale, że nie wszyscy Niemcy są źli. Skompletował lewe dokumenty i przystąpił do załatwiania sprawy”. Rzeczywiście kapitan Peters zdołał szczęśliwie sfinalizować sprawę bo już wiosną 1943 roku Wanda Wolska otrzymała pozwolenie na roczny urlop z możliwością podjęcia pracy. W kwietniu tego roku przyjechała do Modliborzyc, gdzie od kilku miesięcy przebywały jej dzieci. Wprawdzie Franciszek Wolski wciąż musiał się ukrywać, ale zła passa zaczęła się wyraźnie od tej rodziny odwracać.
          W ostatnim roku okupacji do szkoły w Modliborzycach uczęszczało 345 uczniów13. Funkcje kierownika szkoły sprawowała Adela Torla a wśród nauczycieli zatrudnionych w 1943 roku można znaleźć Karolinę Mircińską, Chrzanowską, księdza Aleksandra Furmaniuka oraz Wandę Wolską, która po powrocie z Niemiec otrzymała prace w szkole w Modliborzycach14. Natomiast wśród uczniów, którzy wraz z Anną Wolską w roku szkolnym 1943/44 uczęszczali do „szkoły u Wolskich” pani Anna wspomina Henrykę Królikowską- rówieśnicę i koleżankę z klasy. Oprócz niej starsi wówczas uczniowie: Lala Paszkowska, Piotr Tomiło.
         Zarobki w oświacie w końcowym okresie okupacji były więcej niż skromne. Przyjmując, że zarobki nauczyciela szkoły powszechnej w Generalnym Gubernatorstwie wahały się w granicach 250 – 500 złotych15. To i tak były to pensje głodowe a ceny żywności i lekarstw osiągały niebotyczne sumy; np. kilogram chleba żytniego kosztował 11 złoty, 1kg. słoniny to już 164,44 zł, a 1 kg. masła 180 zł16. Potwierdza to relacja córki pani Wandy; „Pensja mamy była nie wielka ale dla nas wiele znaczyła. Gdy mój brat Wiesław miał zapalenie płuc i musiał zostać w Janowie w szpitalu a potrzebny był lek z apteki to mam zostawiła w zastaw obrączkę do następnego dnia. Pomógł felczer Kazimierz, który dał brakującą sumę i więcej na pilne potrzeby”. Lokalna społeczność żyła naprawdę skromnie „ale ludzie byli tam (w Modliborzycach) bardzo życzliwi i wtedy była prawdziwa solidarność i pomoc w każdej sytuacji”. Poza tym ta społeczność wszelkie uroczystości naprawdę potrafiła przeżywać wspólnie; „Znaczącym wydarzeniem był ślub Julii Tomiło z Polkiem Trojanowskim w kwietniu 1944 roku. Przygotowany ze strachem by nie było napadu bandy leśnej, w którym uczestniczyła większość Modliborzyc. Trzy tygodnie później 16 maja 1944 w rodzinie i w osadzie zapanował smutek bo nagle zmarł Józef Wolski. W modlitwach różańcowych i samym pogrzebie uczestniczyła cała społeczność i okoliczne miejscowości. Właściciele apteki- Kubiccy przekazali piękne kwiaty ze swojego ogrodu do ustawienia wokół trumny, których mocny zapach roznosił się wokoło”.
      Uczniowie młodszych klas po procesji z księdzem Furmaniukiem   Zły czas wojny i okupacji dobiegał końca. Do Modliborzyc przyjechał też Franciszek Wolski. Zapewne rozważano też pozostanie w Modliborzycach. Wanda Wolska pracowała wszak już od roku, w posiadaniu rodziny był dom zbudowany przez Józefa Wolskiego a placówka oświatowa w Chomęciskach obok Zamościa pozostawała zamknięta i niekoniecznie nowe władze musiały wydać zgodę na jej przywrócenie. Pani Anna z Wolskich Turecka wspomina ten czas: „Rodzice postanowili wrócić na Zamojszczyznę. Należało załatwić sprawy w inspektoracie w Zamościu i uruchomić szkołę. W końcu sierpnia 1944 Roman Tomiło, nasz brat cioteczny odwiózł nas furmanką do Chomęcisk. Była upalna i męcząca niedziela, jechało się cały dzień polnymi drogami. W Chomęciskach radość z naszego powrotu, ale mieszkanie przy szkole jest ogołocone ze wszystkiego...dosłownie nie ma nic. Sołtys zaapelował do ludności o zwrot zabranych rzeczy; część wróciła. Zaczyna się nauka w szkole. Nauczyciele na razie nie otrzymują poborów. Wieś miała obowiązek dostarczać produktów spożywczych chociaż różnie z tym bywało”.

Zdjęcia z wesela Julii i Hipolita Trojanowskich: Janina Olszewska, Wanda Wolska, Chrzanowska
         Tymczasem budynek przy ulicy Długiej w Modliborzycach nadal był wynajmowany na potrzeby oświatowe, innymi słowy „szkoła u Wolskich” wciąż działała. Wolno stojący budynek na peryferiach osady okazał się lepszą alternatywą niż wynajem pojedynczych sal lekcyjnych. Pomalowany na zielono przez ówczesną młodzież był chyba dość powszechnie utożsamiany ze szkołą a po roku 1947 ze starą szkołą17.
          Nowy wójt gminy Modliborzyce - Jan Gąska zawarł umowę z Leonem i Franciszkiem Wolskim na „wydzierżawienie dla celów szkoły w Modliborzycach cztery duże izby, wraz z komórką na drzewo oraz ustępem”. W punkcie 2 umowy zaznaczono, że: „Bielenie lub malowanie oraz opał należy do gminy” W latach 1945 -46 zagadnienie budowy nowego dużego budynku, mieszczącego kilka sal lekcyjnych musiało być już dyskutowane ponieważ w punkcie 3 umowy zaznaczono: „Dzierżawa ta może być w każdej chwili zerwana w razie zamknięcia szkoły”18. Plac i budynek wydzierżawiono od braci Wolskich za sumę 12 000 złotych „jako czynsz roczny”, ale kwota była wypłacana w ratach: 19 VIII- 3000 zł., 2 XI -4000 zł., 2 V -5000 zł. Dodajmy, że owe 12 tys. wypłacano w nowych polskich banknotach drukowanych w Łodzi od 15 I 1946 roku. Czy suma była znacząca? Przeciętna pensja między rokiem1945 a 1946 wynosiła około 1000 złotych, z tym, że niewiele można było za to kupić19. Pomijając kwestie posiadania przydziału kartkowego, brak towaru, galopującą inflację, zwyżkę cen z jesieni 1946 roku. To ceny rzeczywiście były porażające: cena bochenka chleba to wówczas 15- 22 złote, 1 kilogram cukru kosztował 190 złote, 1 kilogram mąki pszennej 50 złote, kilogram słoniny 350 złote20.

Świadectwo ukończenia klasy I szkoły w Modliborzycach
        Dodać trzeba, że jesienią 1946 roku czynsze wzrosły do 50%; wynajmujący nieruchomość przy ulicy Długiej raczej nie zyskali dużych profitów. Wydzierżawienie placu i budynków gminie na potrzeby oświatowe nie było korzystne tym bardziej, że w latach 1946-49 pieniądz w Polsce szybko tracił na wartości. Urząd gminy też zdawał sobie sprawę, że wynajem działki i budynku nie potrwa długo. Właścicielom korzystniej byłoby działkę rolna używać, ale zarówno Leon jak i Franciszek nie mieszkali w Modliborzycach, lub wydzierżawić na innych zasadach. Tu sprawa była skomplikowana bo własność nieruchomości należało najpierw wyprowadzić pod względem prawnym. W listopadzie 1947 roku znaczący majątek Józefa Wolskiego podzielono między spadkobierców. Placówka przy ulicy Długiej 63 przypadła Franciszkowi Wolskiemu zamieszkałemu w Chomęciskach pod Zamościem. Ostatnia zachowana umowa wynajmu budynków prywatnych należących do Franciszka Wolskiego na potrzeby szkoły w Modliborzycach została podpisana 27 sierpnia 1947 roku. Prace przy nowym budynku szkoły musiały być zaawansowane ale chyba wciąż nie było pewności kiedy „nowa szkoła” będzie oddana do użytku. Wójt gminy Modliborzyce – Jan Gąska zastrzegł w, że „umowa może być rozwiązana bez odszkodowania na skutek jednostronnego wypowiedzenia jej przez Zarząd Gminy na 14 dni naprzód w razie likwidacji lokalu przez władze szkolne”. Przewidywano jednak, że budynki gospodarcze wciąż mogą być potrzebne toteż wynajęto je na rok za sumę 4000 złotych miesięcznie.
        Nowy budynek szkoły oddano w końcu 1947 roku. Odtąd szkoła funkcjonować miała w dużym, przeznaczonym na potrzeby oświatowe budynku. Wprawdzie placówka oświatowa w Modliborzycach jeszcze zmieni swoje lokum, ale z całą pewnością czas wynajmowania i adaptowania prywatnych lokali, w których odbywały się lekcje dobiegał końca.
        „Szkoła u Wolskich” zakończyła swoją kilkuletnią działalność. Drewniane budynki przy ulicy Długiej 63 pozostały jeszcze kilka lat. Już jesienią 1947 roku bracia Leon i Franciszek Wolscy wydzierżawili dużą, liczącą 8 mórg działkę. Dzierżawcami byli: Kuziora Władysław 2½ morga, Grądka Teofil 1 morga, Grądka Wacław 1 morga, Sołtys Jan 1 morga, Koszałka Franciszek 1 morga, Wiciński Franciszek 1 morga, Radwan Franciszek 1 morga. Ostatecznie w 1963 roku resztę posiadłości Franciszka Wolskiego nabyła Franciszka Wąsik.
          Dom i posiadłość Józefa Wolskiego stała się własnością Felicji i Wiktora Tomiło „w jednym z pomieszczeń Tomiłowie otworzyli sklep, skup runa leśnego a także lnu i konopi”. Gospodarstwo funkcjonowało całkiem dobrze przez następne kilkadziesiąt lat.

        Jak wspomniano działka przy ulicy Długiej 63 zmieniała dzierżawców i właścicieli. Dom i teren gospodarstwa państwa Tomiłów został opuszczony i niezamieszkały. Franciszek Wolski w Chomeciskach Dużych stał się postacią szanowaną i do dziś wspominaną, chociażby na łamach lokalnej prasy. Zmarł na atak serca 31 stycznia 1964 roku. Wanda Wolska zmarła po ciężkiej chorobie 2 marca 1967 roku. Przedwcześnie zmarł też Wiesław Wolski – brat i opiekun narratorki niniejszej opowieści. Pani Anna Wolska-Turecka mieszka w Lublinie. Jej wspomnienia, a właściwie opis ówczesnych Modliborzyc widzianych oczami uczennicy klasy pierwszej szkoły podstawowej stały się inspiracją do napisania niniejszej publikacji.

M. Mazur
foto. arch. prywatne Anny Wolskiej-Tureckiej

Zdj2
Zdj1
zdj-3
zdj-5
Zdj6
zdj-7
zdj-9
Zdj2
Zdj1
zdj-3
zdj-5
Zdj6
zdj-7
zdj-9


1 Relacja pani Anny Tureckiej z Wolskich.
Zaświadczenie z akt Sądu Grodzkiego w Janowie Lubelskim sygn, akt c 178/46 z 4 listopada 1947.
U. Bzdyra, Z dziejów oświaty w Modliborzycach.
Tygodnik Zamojski, 15 października 1997.
H. Trojanowski, Trzynastka, Kraśnik 1995, s.5.
Tamże.
D. Szulc, J. K. Cybulak, Życie codzienne i konspiracja na terenie gminy Modliborzyce w okresie od września 1939 do lipca 1944 [w:] Modliborzyce studia z dziejów miejscowości i gminy, U. Bzdyra, Z dziejów oświaty w Modliborzycach.
A. Ledder, Prześniona rewolucja, Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2014, s 86.
Relacja Marka Pietrasa syna Jana Pietrasa.
10 Relacja Zygmunta Jaremkiewicza..
11 Wojenne losy Franciszka Wolskiego i jego pułku, w którym służyło też kilku mieszkańców gminy Modliborzyce, są tematem na osobną szerszą publikację.
12 Relacja ze wspomnień Anny Tureckiej z Wolskich.
13 Archiwum Państwowe Lublin, Oddział w Kraśniku, Inspektorat Szkolny w Kraśniku sygn. 46 i 47.
14 W opracowaniach dotyczących lokalnej oświaty w Modliborzycach pomija się nazwisko Wandy Wolskiej, ale jej zatrudnienie między rokiem 1943 a lipcem 1944 jest udokumentowane.
15 F. Skalniak, Stopa życiowa społeczeństwa polskiego w okresie okupacji na terenie Generalnego Gubernatorstwa, Warszawa 1979, s.9..
16 Tamże.
17 Relacja Marka Pietrasa.
19 Umowa zawarta 19 VIII 1946.
20 M. Zaremba, Wielka trwoga. Polska w latach 1944-1947, Kraków 2012, s.535.
21 J. Beksiak, Ceny w gospodarce socjalistycznej, Prace i Materiały Zakładu Badań Cen, nr 21, s. 1 - 34.