Recenzja książki
„Solfatara” Macieja Hena

           Gdy zasiadłam do tej 900 stronicowej książki przeniosłam się w czasy XVII wiecznego Neapolu. Byłam zaskoczona, że to współczesny pisarz, bo już nikt w taki sposób nie pisze jak Potocki czy Hugo, co zrobiło na mnie ogromne wrażenie i oddaję honory autorowi Maciejowi Henowi, że sprawił mi taką przyjemność. Akcja powieści dzieje się w czasie 10 dni rewolucji, której przewodniczy miejscowy rybak Masaniello, a zaczątkiem tej rebelii jest sprzeciw wobec narzuconym przez władze podatkom od żywności. O tych wydarzeniach opowiada nam miejscowy dziennikarz Fortunato Petrelli, który stara się być świadkiem wszystkich istotnych wydarzeń tego niezwykle burzliwego czasu, obserwuje szubienice i wymierzanie „sprawiedliwości” ludowej, sam w pewnym momencie przestaje się czuć bezpieczny. W międzyczasie zaś spisuje w pamiętniku nie mniej interesującą historię swojego życia, w którą wpisane są dzieje jego znajomych oraz życie w barokowych Włoszech. W tle neapolitańskiej rewolucji dymi tytułowa Solfatara, uśpiony wulkan, którego sąsiedztwo podobno wpływa na wybuchowy temperament tutejszych mieszkańców. „...- Solfatara to jest, miły panie, wulkan. Tak samo jak Wezuwiusz – tłumaczył. – Tyle, że jest dużo mniejsza, niższa i dawno nie wybuchała – tłumaczył. – Ale widzisz pan, cały czas coś się pod spodem pichci. A one oba, te wulkany, gdzieś tam się muszą łączyć. Bo co je rozdziela? Neapol! Neapol stoi jakby na moście, pod którym przepływa rzeka buzującej lawy. To się w tym mieście czuje, przekonasz się pan...”
Lekkie pióro, znakomicie prowadzona narracja i wyjątkowość bohaterów sprawiają, że z wielką przyjemnością i uwagą śledzimy kolejne wydarzenia. Wszystkim miłośnikom literatury gorąco polecam!
Justyna Hunicz
DKK dla dorosłych w Modliborzycach